Mgły zaczęły słać się zwolna,
Ptastwo w zbożach z cicha grać;
Już na koniu Cześnik siedział,
Jak buławę trąbkę wziął.
Od bramy droga pagórkiem
Biegła po nad łąkę; — łąkę
Wereszczycy dzielił bieg.
Wzdłuż drogi całe myśliwstwo
Ustawiło całą psiarnię
W hałaśliwy długi rząd.
Na łańcuszkach, drążkach, sforach
Wygłodniała wyła czerń.
Gdy słońce zeszło, Drapieżny
Wyprowadzić kazał więźnia
I postawić go przed sąd,
By słuchał teraz wyroku,
Który tylko dzika srogość
Z wściekłą zemstą mogły skuć,
Aby sędzia dostatecznie
Przerażenia użyć mógł.
Przechodem w światło zaćmiony
Wśród olbrzymich dwóch hajduków,
Blady Niczyj zwolna szedł.
Jak gdyby febrą trzęsiony
Zdał się tracić resztę siły,
Zdał się co krok lecić z nóg.
Tym widokiem Sęp Drapieżny
Roziskrzone oczy pasł.
„Z kałuży — rzekł on — dobyty
„Jadłeś chleb mój lat szesnaście,
„Twą kolebką był ten dwór;
„Po progach wężem pełzałeś,
Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XIII.djvu/150
Ta strona została uwierzytelniona.