„Lecz nieboże, marna praca,
„Nie dorosłeś jeszcze mnie,
„Nie dorosłeś mnie rycerzu,
„I nie dorósł jeszcze nikt.
„Złagodzę przeto twą karę:
„Będziesz wprawdzie psami szczwany,
„Lecz ucieczki wolność dam.
„Pod wierzbą staniesz na łące,
„Jak zatrąbię... daléj w nogi!
„Bo z łańcuchów zemkną psy.
„Za przekopem, jeśli dojdziesz,
„Będziesz wolny. — Z diabłem idź!“
Więc podług danych rozkazów
Obnażono winowajcę,
I okryto z góry w dół
Obdartą skórą odyńca,
Ciepłą juchą mu kapiącą
Z pleców, z ramion aż do stóp.
Zgiełk, wrzawa, wycie, szczekanie
Takie było, że środ piekieł
Tylko równe może być.
Pachołki aż się pokładły,
By oporu znaleść nieco
Od szarpania tak i siak.
Niktby życia nie był pewny,
Gdyby tak to miało trwać.
Ciągnięty, pchany, wleczony
Niczyj w końcu stanął w miejscu
I tam śmierci czekać chciał.
Już pierwsze sfory rozpięto,
Słynna trąbka już zagrała,
A Hrehory jeszcze stał.
Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XIII.djvu/153
Ta strona została uwierzytelniona.