Jeszcze wojska kilka rot,
Miał także jedną chorągiew,
Którą Fredro, stolnik lwowski[1]
Był wystawił na swój koszt,
Miał zbrojnego w kosy, dzidy
I oszczepy chłopstwa dość.
Za chłopstwem wszakże jak cienie
Żony z dziećmi się włóczyły,
Bo po wioskach zostać strach;
Co doba ciżba wzrastała,
Niedostatek się powiększał,
Krok w krok za nim wlókł się głód;
A gdy doszła wieść ze Szczerca
Lud się cały zgrozą trząsł.
Niewiasty kościół zaległy,
Głos modlitwy nie ma miary,
Nie ma miary jęk i płacz.
Msze ciągłe jedna po drugiéj
Nastawały co godzina,
Spowiednika nigdy dość
Każdy myślał acz nie mówił,
Że źle będzie, bardzo źle.
Wieczorem kościół był próżny,
Tam rycerstwo się zebrało
Na wojenny walny zbór.
A kiedy koło zrobiono,
Pośród hełmów i pancerzy
W włosiennicy pielgrzym stał.
Jedną rękę na swym kiju,
Na Marylce drugą wsparł.
- ↑ Historyczne.