No, jest początek, resztę służby wezmę z miasta,
I trafiła się właśnie dość gładka niewiasta
Na mamkę albo pannę służącą; więc cwałem
Przyjąłem na kucharkę i na wieś wysłałem.
I mnie do lubych chatek niecierpliwość pędzi;
Lecę koleją dzień, noc, aż mnie w brzuchu swędzi.
Para! rzecz wielka, wielkie rozstrzygła zadanie,
Lecz człowiek zawsze kontent jak na nogach stanie.
Koniki jakby pączki, a bryczka jak z laku.
„Zajeżdżaj! — jak się zowiesz, ty mój krakowiaku?“
— Hryńko. — „A ty kozaczku?“ — Stasek, prosę pana.
„Dobrze, siadam wygodnie na wiązance siana
„I ruszaj, wio!.. a żwawo!,. O mój miły Boże!
„Jakże w tem dusznem mieście człowiek mieszkać może.
„Co za powietrze, jakie zboża, gaje, łąki,
„Tylko troszkę... troszeczkę... dokuczają bąki.
„Hryńku, mój krakowiaku, Siwosz ponoś bryka,
„Bije nogą hołupca, potem w tył umyka.“
— Zacina się psia jucha. — „Zacina się? na co?“
— Na co? to gałgan, psiakość, kandyba, ladaco.
„O, Hryńku! może z figlów robi te zacinki,
„Sąsiad pisał: Koniki czyste jak bursztynki.
„Ho! Ho! kozaczku Staszku, skocz i chwyć gniadego,
„Ho, ho! ho, ho! czy djabeł przystąpił do niego?!
„Gniady koń bardzo dobry, tylko złéj natury,
„Że się cofa pod górę, a nie trzyma z góry —
„A ja się troszkę... boję, pocę bez ustanku —
„No tandem, przed mym domkiem, stanąłem u ganku.
Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XIII.djvu/215
Ta strona została uwierzytelniona.