Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XIII.djvu/216

Ta strona została uwierzytelniona.

Na dziedzińcu ścisk... nawet troszeczkę zaducha;
Ludek krzyczy, muzyka rznie marsza od ucha;
Gromada to się zeszła przywitać dziedzica —
Poczciwy ludek... dwie łzy zrosiły mi lica.
Sentymentem chwycony, lubo nie X........ski,
Chciałem pięknie przemówić do ludu méj wioski
I zacząłem: Zaiste!... Reformy przedwczesne....
Tu wójt przerwał mi mowę prosząc o poczesne.
Dobrze! Dobrze, niech ten dzień przebiegnie wesoło,
I wszystkich po kieliszku poczęstuję wkoło.
„Jak buwało, naj bude... prosim Jegomości...
„Dziedzice pozwalali pić nam do wolności.“
— Ha, kiedy pozwalali, to i ja pozwolę;
I wnet ogromna konew stanęła na stole.
Pili starzy i młodzi, ale za fartuszkiem
I pasterki blaszanki wypróżniały duszkiem.
Potem skrzypce skrzypnęły, zahuczały basy,
Bum, bum, bum, hop, hop, hop, daléj w obertasy.
Poczciwy ludek! niech się troszkę rozweseli,
No, i przyjazd dziedzica nie każdéj niedzieli.
Jakoś koło północy spać mi się nie śniło...
Słucham — coś na dziedzińcu za gwarno tam było;
Wychodzę... Aj mój ludek bije się na czysto;
Chciałem wdać się powagą moją osobistą,
Ale było dość ciemno, a machano gęsto,
Diabeł nie spi, kułaki trafiają się często.
Cofnąłem się więc chylcem do pańskiéj alkowy...
Ludek poczciwy, ale kaducznie nerwowy —
Na szczęście grzmot zahuczał, i deszcz lunął taki
Że przez rowy i w rowy bal poszedł w zygzaki.

W niedzielę, lubo Polak zawsze duszą ciałem
Poszłem na mszę do cerkwi — poznać przytem chciałem