Strona:PL Aleksander Humboldt - Podróż po rzece Orinoko.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

południowi panuje taka wilgoć, że misjonarze nie mogą się posługiwać bronią palną.
W Rio Apure żyje dużo ryb, krów morskich i żółwi szyldkretowych, których jaja są pożywne, ale zgoła niesmaczne, zaś nad brzegami widać nieprzeliczone stada ptactwa. Prócz zapasów, przyborów rybołowczych, łowieckich i broni zabraliśmy też kilka beczułek spirytusu, dla handlu zamiennego z Indjanami nad Orinokiem zamieszkałymi.
Ruszyliśmy z San Fernando dnia 30 marca o czwartej popołudniu. Upał był wielki, termometr wskazywał w cieniu 34 st. Celsjusza mimo południowo-wschodniego wiatru. Wiatr ten nie dozwolił nam rozpiąć żagli. W całej podróży po Apure, Orinoku i Rio Negro towarzyszył nam szwagier namiestnika prowincji Varinas, don Mikołaj Sotto. Celem poznania dalekich okolic stanowiących dla Europejczyka ponętny przedmiot badania, spędził wraz z nami siedemdziesiąt cztery dni w ciasnej, rojącej się od moskitów kanoi. Był bardzo wykształcony, miły i wesoły, a to jego usposobienie pozwoliło nam niejednokrotnie zapomnieć o uciążliwościach niezawsze bezpiecznej podróży.
Przez cały ciąg jazdy z San Fernando do San Carlos, potem po Rio Negro i stamtąd do Angostury zapisywałem dzień w dzień starannie, siedząc w kanoi lub też przy ognisku obozowem, wszystko co mi się wydało godnem uwagi. Zapiski te przerywały często nawalne deszcze, albo uniemożliwiały roje moskitów, ale uzupełniałem je w dni kilka potem. Zamieszczam tu ciekawe wyjątki z tego pamiętnika.
Dnia 31 marca. Począwszy od Diamante wkroczyliśmy na terytorjum zamieszkałe wyłącznie przez tygrysy, krokodyle i świnie rzeczne. Na niebie rysowały