szczeliny skalnej, ze ziemi dolata cichy akord życia. Jaszczurki, stonogi, cecylje, drążą sobie podziemne chodniki, a odgłos ten wyraźnie pochwycić można w głuszy. Tysiączne tony świadczą, że wszystko w naturze oddycha, rozkwita w tysiącznych kształtach i napełnia powietrze, ziemię i wodę.
Dziewiątego kwietnia dotarliśmy rankiem do Porarumy i napotkaliśmy obóz Indjan, przypominający takiż obóz w Boka de la Tortuga. Zebrali się, by zbierać jaja, i gotować olej. Ale przybyli, niestety, o parę dni zapóźno. Młode żółwie wykluły się już, a także okoliczność tę wyzyskały krokodyle i garcje, wielkie, białe czaple. Ptaki te lubią niezmiernie mięso młodych żółwi i pożerają je tysiącami. Wyruszają na łowy nocą, bowiem żółwie wyłażą z ziemi dopiero o zmierzchu i zdążają ku wodzie. Sępy, zwane zamuros, są zbyt leniwe by polować po zachodzie. Za dnia wałęsały się w pobliżu obozu Indjan, porywając jadło. Zazwyczaj muszą one dla zaspokojenia głodu chwytać na lądzie, lub po płyciznach młode kilkocalowej długości krokodyle. Krokodylęta bronią się wrogom w ten sposób, że stają na przednich nogach, garbią grzbiet, i rozwierając paszczę straszą zębami, które są już długie i ostre u wykłutych świeżo młodych. Przytem obracają się przodem do wroga, choć czynią to powoli i niezdarnie. Często zdarza się, że podczas gdy jeden zamuro zajmuje uwagę zwierzątka, drugi spada nań zgóry, porywa za kark i unosi w powietrze.
W Pararumie napotkaliśmy pośród Indjan kilku białych, z Angostury. Skarżyli się oni nudnie na zły zbiór jaj i szkody wyrządzone przez tygrysy. Wszedłszy do wnętrza ajupy, czyli szałasu, ujrzeliśmy w obozie Indjan misjonarzy z Karichany i okolic katarakt.
Strona:PL Aleksander Humboldt - Podróż po rzece Orinoko.djvu/32
Ta strona została uwierzytelniona.