Strona:PL Aleksander Humboldt - Podróż po rzece Orinoko.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.

Indjanie wyobrażali człowieka w dziecięcym okresie jego rozwoju. Wolimy przypuszczać raczej, że ci tubylcy, smarujący ciało błotem i tłuszczem, siedzący bezmyślnie na żółwich pancerzach wokoło ogniska i zagapieni na przyrządzany napój, są to resztki zwyrodniałych ludzi pierwotnych, żyjących bardzo dawno wśród tych lasów, a popadłych dziś w barbarzyństwo.


WODOSPAD W ATURES.

Nowa przeznaczona dla nas piroga naładowana została jeszcze przed wieczorem. Była ona, jak wszystkie indyjskie kanoe, wyciosana i wypalona potem z pnia drzewa, długa na stóp czterdzieści, a trzy stopy szeroka. Nie mogły w niej siedzieć obok siebie trzy osoby. Pirogi są łatwo zwrotne i chybkie, ale zarazem tak mały opór stawiają wodzie, że chcąc na chwilę wstać, trzeba wołać na wioślarza, by przesiadł na przeciwległą stronę. Inaczej nierównomiernie rozłożony ciężar spowoduje zanurzenie jednej z burt pod wodę. Trudno sobie wyobrazić, jak łódź taka jest niewygodna.
Dopiero 10 kwietnia o dziesiątej rano mogliśmy wyruszyć w drogę. Z trudem przywykliśmy do nowej pirogi, będącej nowem więzieniem. Chcąc zyskać bodaj trochę na szerokości zrobiliśmy w części tylnej poprzeczną kratę z prętów sterczącą po obu stronach poza burty, nad nią zaś dach z liści. Ale dach ten, el toldo, był bardzo niski, tak że trzeba było pod nim siedzieć w kucki, albo leżeć, nie widząc nic. Nie sposób było podnieść dachu, gdyż