nieprzeniknione lasy i ciągły deszcz w tych okolicach.
Dotarłszy do Rio Zama wstąpiliśmy na system rzeczny, wielce ciekawy. Zama, Matoveni, Atabapo, Tuamini, Temi i Rio Negro mają wodę czarną (aquas negras), to znaczy w wielkiej masie z oddali brunatną, albo czerniawo zieloną. Mimo to jest to woda najczystsza i najsmaczniejsza pod słońcem. Wspomniałem już, że unikają jej moskity i krokodyle. W lekkim powiewie wiatru i słońcu wyglądają trawiasto jak jeziora szwajcarskie, zaś w cieniu jest Zama, Atabapo i Rio Negro istotnie czarne jak osad kawy. Indjanie dzielą też wszędzie wody na białe i czarne.
Dnia 23 kwietnia opuściliśmy ujście Zamy o trzeciej rano. Oba brzegi porastał gęsty las, a góry po stronie wschodniej zdawały się uciekać przed nami. Przepłynęliśmy obok ujścia Rio Mataveni, a potem koło wyspy dziwnych kształtów. Sterczy z wody jak prostokątna skrzynia granitowa i zwie się el kastillito.
Dwudziestego czwartego kwietnia wyruszyliśmy bardzo wczesnym rankiem zmuszeni do tego przez deszcz i zostawiając kilka książek, których nie było można po nocy znaleźć na skale Aricagua. Rzeka płynęła dokładnie z południa na północ, brzegi są niskie i lesiste. Ciemną nocą wpłynęliśmy w ujście Guaviary i po północy byliśmy w misji. Jak zawsze zamieszkaliśmy w klasztorze, to znaczy w domu misyjnym, gdzie nas przyjęto z wielkiem zdziwieniem i niemniejszą gościnnością.
W ciągu nocy opuściliśmy niemal niepostrzeżenie wody Orinoka i o wschodzie słońca ujrzeliśmy się w innym kraju u brzegu rzeki nieznanej nawet prawie z nazwy, która nas miała przez Pimichin zanieść
Strona:PL Aleksander Humboldt - Podróż po rzece Orinoko.djvu/57
Ta strona została uwierzytelniona.