jeno trochę ziemi, okrywają ją potężne lasy. U stóp Duidy leży misja Esmeralda, wioska o ośmdziesięciu mieszkańcach, rozłożona na równi poprzecinanej pasmami czarnej ale czystej wody. Jest to rzeczywista łąka, na której widnieją grupy palm mauritia, amerykańskich drzew sagowych.
W Esmeraldzie nie zastaliśmy misjonarza, a ksiądz, odprawiający tu nabożeństwo, mieszkał o pięćdziesiąt mil dalej w Santa Barbara. Musi podróżować cztery dni pod prąd rzeki, to też przybywa tu ledwo kilka razy w ciągu roku. Przyjął nas bardzo życzliwie pewien stary żołnierz, biorąc za kramarzy katalońskich, handlujących z misjami. Ujrzawszy nasze papiery przeznaczone do suszenia roślin, rzekł z uśmiechem: — Tutaj nie znajdziecie zbytu na taki towar. Pisujemy niewiele, a suchych liści bananów i kukurudzy używamy, jak wy w Europie papieru, do zawijania małych przedmiotów np. igieł, szpilek i haczyków na ryby! — Stary żołnierz był przedstawicielem władzy świeckiej i duchownej zarazem, uczył dzieci, nie katechizmu coprawda, ale odmawiania różańca, dla rozrywki dzwonił w kościele, a czasem uniesiony gorliwością wykorzystywał swój strój kościelnego w sposób, który nie bardzo się podobał tubylcom.
Esmeralda słynie z wyrobu kurary, trucizny używanej podczas łowów i w walce. Jest to jedna z najbardziej zabójczych substancji.
Nie byliśmy chorzy, ale osłabiła nas długa podróż, komary, złe jedzenie i przesiadywanie w wilgotnem, ciasnem kanoe. Nie posunęliśmy się w górę płynąc do okolic poza ujściem Rio Guapo co uczynić należało dla zbadania jego źródeł. Byliśmy jednak tylko prywatnymi podróżnikami, którym pozwolono zwiedzać
Strona:PL Aleksander Humboldt - Podróż po rzece Orinoko.djvu/82
Ta strona została uwierzytelniona.