Strona:PL Aleksandra Humboldta Podróże po Rossyi 01.djvu/064

Ta strona została przepisana.

nia się Renu na Leck i Waal, wynosi zaledwo trzecią część długości biegu Wołgi poza Kazaniem, a jednakie grunt miasta Strasburga, podniesiony jest na 73 sążnie nad powierzchnią wód oceanu, tojest, przynajmniej trzy razy wyżej od podniesienia Kazania nad równią morza Kaspijskiego, jak to dotychczasowe barometryczne obserwacye okazały. Również bieg Dunaju od Budy do morza Czarnego, jest prawie tejże samej długości, co Wołgi poza Kazaniem; Buda posiada tymczasem 55 sążni bezwzględnej wysokości, co sześć razy tyle wynosi, ile liczą Kazaniowi.
Średnia temperatura roku w Kazaniu jest 1° 9’ stustopniowego termometru, zimy −13° 7’, lata zaś +17° 6’. Największe stopnie zimna w leciech 1834—1837 były: −29° 5’ i −30° 2’ (13 stycznia i 10 lutego spadł był termometr nawet do −38° 7’ stustop. term.); największe gorąco dochodziło 27° 8’ (18 czerwca 1841 roku: 34° 8’ stustop. term.).
145 wiorst na południe od Kazania (57° 59’ 20″ szer.), leżą na prawym brzegu Wołgi ciekawe ruiny Bulgaryi, stolicy dawnych Wołgskich Bulgarów, które podróżni chcieli koniecznie obejrzeć, jako największe i najdawniejsze ruiny, znajdujące się w Rossyi. Wsiedli więc o południu 5 czerwca, razem z hrabią Polier, na jeden ze strażniczych statków, które ciągle chodzą w górę i w dół Wołgi; pojazdy zaś swoje kazali pomieścić na innym statku, ażeby można było powrócić lądem, gdyż powrót w górę Wołgi zająłby im dużo czasu. Płynęli najprzód w dół Kazanki aż do Wołgi, zkąd mieli najpiękniejszy widok na miasto, które na pochyłościach wzgórzy bardzo malowniczo wygląda; później w dół Wołgi rozpoczęli znowu równie przyjemną żeglugę. Potężna ta rzeka była jak przedtem przerzynaną wielkiemi statkami, ale przyjazny dla nich wiatr zmienił się, musiało więc zwinąć wszystkie swe żagle. Były one teraz ciągnione w górę rzeki, co jednak zwyczajnym sposobem nie mogło być uskutecznione, gdyż na wysokim, stromym brzegu Wołgi nie ma żadnej ścieżki, lecz zapomocą urządzonej na przedniej części statku windy, którą osada ciągnie statek ku kotwicy, zarzucanej przez osobną łódź naprzód wysłaną, w pewnej odległości od okrętu. Ta nużąca praca powtarzała się przy wszystkich statkach, mimo których podróżni przepływali; ale oni także nie mieli żadnego wiatru; za pomocą wioseł tylko mogli posuwać się dalej, i potrzebowali tym sposobem do odbycia swej drogi popołudnie, noc i przedpołudnie następnego dnia.
Wysiedli na ląd zaledwo ku południowi. Na brzegu czekali ich już wieśniacy rossyjskiej wioski Bołgaryi, z końmi, które zamówione były dla przewiezienia ich lądową drogą dalej. Pojazdy zostały wyła-