kiego zetknięcia się z włościanami, pomiędzy któremi zaraza się srożyła. Feldjegier Humboldt’a, oraz służący Rose’go i Ehrenberg’a mieli jechać z swojemi panami w powozach, zamiast siedziéć jak dotąd na kozłach, obok powożących ich włościan. Zaopatrzyli się też podróżni w środki pożywienia, a nawet w wodę na kilka dni, ażeby nie miéć potrzeby wysiadać we wsiach, w którychby się zatrzymywano dla zmiany koni; postanowiono nawet nie wysiadać dla użycia snu.
Pośród takowych przygotowań nadszedł wieczór. Tymczasem obejrzeli podróżni Kainsk, który był nędzną mieściną z nizkiemi drewnianemi domami, nieregularnie zabudowanemi. Dom, w którym podróżni znaleźli przytułek, był cokolwiek lepszym od innych; pokoje były choć male, jednak porządne i czyste, z kwiatami na oknach i kilką wygodnemi krzesłami. O zachodzie słońca ruszyli w dalszą podróż. Tymczasem zaczęło się błyskać, niebo pokryło się chmurami i mały deszcz zaczął padać; ale następnego dnia miano piękną i jasną pogodę. We wszystkich wsiach, przez które przejeżdżano, widziano ślady zarazy. W jednéj wsi dniem przedtém, czterech, w Kargańsku sześciu ludzi zmarło. W téjże wsi 500 koni było już padło, tak, że podróżni z trudnością mogli dostać potrzebną dla nich uprząż. W każdéj wsi znaleźli urządzony mały lazaret, do którego przenoszeni byli chorzy i leczeni wyżéj opisanym sposobem; również przy wstępie i na końcu każdéj wsi były rozłożone małe ogniska z nawozu i suchéj trawy, które miały oczyszczać powietrze. Chociaż te niedostateczne odymienia mało mogły się przyczyniać do wstrzymania lub odwrócenia zarazy, jednakże widziano późniéj, na równinach Syberyi, wszędzie ognie te rozłożone, tam nawet, gdzie zaraza nie była się jeszcze rozszerzyła, jak np. na całéj linii Irtysza.
Trzydziestego pierwszego lipca przybyli do wsi Kotkowa, w któréj zaraza nie tak już była silną: dlatego podróżni przesadzili znowu swoich służących, gdyż oprócz tego, że oni, a szczególnie ich ludzie, nie mogli ściśle dopełniać przepisanych środków ostrożności, upał dzienny przy wielkiéj ciasnocie w powozach i braku wszelkich codziennych wygód, stał się im zbyt uciążliwym. Na poprzedniéj stacyi opuścili już byli drogę do Tomska i w południowo-wschodnim kierunku zbliżyli się byli do rzeki Ob. Z tą rzeką kończyły się stepy Barabińskie, a razem ostatnie ślady zarazy. Po przebyciu następnéj stacyi, małéj wsi z nędznemi, brudnemi domami, przejechali przez piękny brzozowy las, za którym droga zaczęła się zniżać i odkrył się obszerny widok na rzekę Ob. Podróżni jechali jeszcze czas jakiś wzdłuż pięknéj, zasianéj krzewami łąki, tworzącéj lewy brzeg Obu, i przeprawili się potém przez tę rzekę pod miastecz-
Strona:PL Aleksandra Humboldta Podróże po Rossyi 01.djvu/150
Ta strona została przepisana.