Ta strona została uwierzytelniona.
— O luba! powstać nie mogę...
Kula w méj głowie utkwiła,
Wszakże strzeliłem sam do niéj,
Gdyś mnie nikczemnie zdradziła...
— Splotem swych czarnych warkoczy
Ranę twéj piersi osuszę,
Gdy krew przestanie z niéj płynąć,
Ocalisz biedną twą duszę...
Tak mnie błagała, prosiła,
Żem chciał sen wieczny porzucić,
Powstałem nagle z mogiły,
By znów do lubéj powrócić...
Wtém wszystkie rany nabrzękły,
W głowie i w sercu zbolałem...
I krew z nich czarna spłynęła...
I oto — z snu się zerwałem...