Ta strona została uwierzytelniona.
III.
Na łożu, w cichéj komorze,
Śpi syn i matka spoczywa...
Nagle — do chaty z lazurów
Najświętsza Panna przybywa...
Schyla się z lekka do łoża
I dłoń — jasności promyka
Kładzie na serce choremu,
Patrzy nań chwilę — i znika...
Matka to we śnie widziała...
Dziwny jéj ciężar dolega,
Zrywa się ze snu wylękła
I drżąc do łoża przybiega...
Tam leżał syn jéj — nieżywy!
Z białym krzyżykiem u ręki,
Lecz twarz miał jasną, pogodną,
Jak gdyby odblask jutrzenki...