Ta strona została uwierzytelniona.
Zdala od ludzi miał swe ustronie,
Gdzie cisza była grobowa...
Tam często w niebo wyciągał dłonie
Ale nie mówił ni słowa...
Raz północ biła... Wtém dźwięk tajemny
Ozwał się w głuszy i w domek ciemny
Wstąpiła jasność jutrzniowa...
To była Ona — cudnie przybrana
Welonem z drogich kamieni...
Twarz jéj — jak róża świeżo zerwana
Blaskiem jutrzenki się mieni...
Wzrok jéj tajemne rzuca zaklęcia,
Więc on i ona w wspólne objęcia
Padli tym blaskiem olśnieni...
Z twarzy rycerza bladość już znika,
Łza tryska okiem natchnioném...
Już i w pierś jego miłość przenika,
Lżéj mu już w sercu zranioném...