Strona:PL Alfred de Musset - Poezye (tłum. Londyński).pdf/66

Ta strona została przepisana.

Czyliż brak mi żelaza? Czyż dłoń bez odwagi
Ślizgała się, mdlejąca, po méj piersi nagiéj?
— O nie! Lecz w któréjkolwiek będzie bruździć stronie
Fatalność przeznaczenia, ja za nią pogonię;
Dość znajdę serca na to, by żyła tak marnie
I upadła tak nizko, aż wstyd ją ogarnie!
1831 r.






OKTAWIUSZ.
FRAGMENT.


Ani ten mnich marzyciel, ani medyk stary
Nie odgadli, dlaczego Maryetka umiera.
Jest ranna w samo serce — oto prawda szczera,
Ta zalotnica kocha! — Żal jednak ofiary,
Tak rzuconéj pomiędzy głupca i świętoszka.
O! żal patrzéć, jak kona ta luba pieszczoszka,
Ale dola to wszystkich — i jéj nie ominie!
Ja obstaję uparcie przy złego przyczynie:
Patrzcie, jak sama jedna, wśród ciszy ogrodu,
Od drzew pożąda cieniu, od marmurów — chłodu,
To znowu, w potach cała, w kąpieli się nurza.
Iść gotów-em o zakład, że to serca burza.
Spojrzyjcie! Jeszcze wczoraj, pod cieniem tych grabów,
Na jéj łonie, zdaleka od dziennych powabów,
Dziatwa najpierwszych rodzin z upojenia mdlała.
Tu się ta straszna miłość w mroku kształtowała,
Tu owa Messalina z byle pacholęcia
Tworzyła rychło starca, tuląc go w objęcia,
I w szale pocałunków, tłumiąc serca trwogę,
Spijała z całą furyą swe żywioły drogie: