Idąc ku krańcom wysokiego brzegu,
Który składały potrzaskane głazy
Zwalone wkoło, wkońcuśmy stanęli
Nad okropniejszą niż inne przepaścią.
Bezdenna otchłań tak straszliwym smrodem
Zionęła z głębi, żeśmy się musieli
Ukryć za wiekiem wielkiego grobowca,
Kędy ujrzałem napis, który głosił:
We mnie schowany Papież Anastazy,
Którego Fatyn z prawej uwiódł drogi.[1]
W tem Mistrz mój rzecze: „Musimy powolnie
Spuszczać się na dół, aby naprzód zmysły
Nawykły nieco do zatrutej woni;
Potem już na nią zważać nie będziemy.“
A ja do Mistrza: Chciej przynajmniej środek
Wynaleźć jaki, aby czas ten dla mnie
Nie był stracony. — „Właśnie o tem myślę.“
Wódz mi odpowie i tak mówić pocznie:
„Synu mój! w środku skał tych potrzaskanych
Idą trzy koła, zwężając się ciągle,
- ↑ Jest tu błąd, który za czasów Dantego był może błędem powszechnym; nie Papież Anastazy II., ale cesarz Anastazy I. w r. 518 po Chrystusie, odstąpił od nauki powszechnego Kościoła i poszedł za nauką odszczepieńca Fotyna, dyakona Tessalonickiego, który przyznawał w Chrystusie li tylko naturę ludzką.