Strona:PL Alighieri Boska komedja 365.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Drogi, na wierzchu płaszczyznyśmy stali,
Bardziej odludnej, niźli szlak w pustyni.
Od brzegu, który ze czczością graniczy,
Do stóp urwiska, co się w górę wznosi,
Trzykroćby, mierząc, legło ciało człeka;
A jak mych oczu mogło sięgać skrzydło,
Zarówno w prawą jak i w lewą stronę,
Taras jednako szerokim się zdawał.
Jeszcześmy po nim niezrobili kroku,
Kiedy spostrzegłem, że wewnętrzna ściana,
Idąca w koło, a stroma do tyla,
Że wejść wprost na nią niepodobna wcale,
Z białego była marmuru, a taką
Rzeźbą ozdobna, że wstydem by spłonął
Nie Polykletes tylko, lecz natura.[1]
Anioł, co zstąpił na ziemię z wyrokiem
Wypłakanego wiekami pokoju,
I rozwarł niebo przez czas długi wzbronne,
W postawie wdzięcznej rzeźbiony na ścianie,
Z taką się prawdą jawił oczom naszym,
Że się niezdawał być obrazem niemym;
Przysiądzby można, że wymawia: Zdrowaś!
Bowiem tuż obok przedstawioną była
Ta, która kluczem najświętszej pokory
Zdrój nam miłości najświętszej otwarła;
A w jej postawie odbiły się wiernie
Wyrazy: Otom służebnica Boża!
Jako na wosku postać się wyciska.

  1. Polykletes, sławny snycerz z miasta Sycionji w Peloponezie.