Strona:PL Alighieri Boska komedja 460.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

I karmicielką w poezyi była;
Bez niej bym jednej nie ważył był drachmy.
I gdybym żyć mógł, kiedy żył Wirgili,
Rok jeszcze, więcej niż mi należało,
Chętniebym przystał spędzić w tem wygnaniu.“
Mistrz na te słowa obrócił się ku mnie
Z twarzą, co milcząc, milcz mówiła jasno;
Ale nie wszystko może siła woli,
Bo łzy i uśmiech idą bezpośrednio
Za tem uczuciem, z którego się rodzą,
Więc w ludziach szczerych nie słuchają woli.
Jam się uśmiechnął, jak ten co znak daje,...
Cień umilkł zaraz i spojrzał mi w oczy,
W których się dusza najjaśniej odbija,
I rzekł: „Bodajbyś z pożytkiem dokonał
Wielkiej swej pracy! Lecz powiedz, dla czego
Po twarzy twojej przemknął błysk uśmiechu?“
Jestem więc w kluby z obu stron ujęty:
Ten milczeć każe, ten mówić zaklina...
Wzdycham... lecz przecież jestem zrozumiany.
— „Mów, rzecze Mistrz mój, i nie miej obawy:
Mów i opowiedz, o co tak usilnie
Pyta on ciebie.“ Więc się odezwałem:
Dziwi cię może, starożytny duchu,
Żem się uśmiechnął; lecz chcę, aby jeszcze
Większe zdziwienie ogarnęło ciebie:
Ten, który wzrok mój wiedzie na wyżyny,
Jest ów Wirgili, z któregoś zaczerpnął