Strona:PL Alighieri Boska komedja 484.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Zwalnia krok, piersi folgując zdyszanej;
Tak świętą rzeszę wypuszczając przodem,
Foreze ztyłu szedł ze mną i mówił:
„Kiedyż cię znowu obaczę, mój bracie?“
— Nie wiem, odrzekłem, jak żyć będę długo,
Ale mój powrót nie tak będzie prędki,
By mnie w tym kraju chęć niepoprzedziła.
Albowiem miejsce kędy mi żyć dano,
Z dnia na dzień więcej z dobra się wyzuwa
I do smutnego upadku się kłoni.[1]
— „Idźże w pokoju, odrzecze, bo widzę
Jak tego, na kim największa jest wina,
Zwierz u ogona wlecze ku dolinie,
Kędy już nie masz grzechów odpuszczenia.
Za każdym krokiem zwierz chyżej pomyka,
Wciąż pęd swój wzmaga, w końcu go uderza
I trup ohydnie rozbity porzuca.
Niedługo będą wirować te koła
(I spojrzał w niebo), gdy ci się wyjaśni
To czego jaśniej wysłowić nie mogę.[2]
Żegnam cię teraz, bo czas nam jest drogi
W tem tu królestwie; zanadto go tracę
Kiedy narówni postępuję z tobą.“ —
Jak nieraz bywa, że z jazdy szeregów
Rycerz się naprzód czwałując pomyka,
Aby mieć zaszczyt pierwszego spotkania;
Tak cień sporszemi odszedł od nas stopy,
A jam wśród drogi został z tymi dwoma,

  1. Dante daje do zrozumienia, że chciałby umrzeć jak najprędzej, ażeby nie widzieć zepsucia i upadku ojczyzny swojej Florencji.
  2. Forese, który należał do Białych, przyczyną wszelkiego złego we Florezcji uznaje brata swego Corso Donati, który stał na czele Czarnych. Ścigany od pospólstwa Corso spadł z konia, a uwiązłszy jedną nogą w strzemieniu wlókł się czas jakiś za rozhukanem zwierzęciem, aż dopadli go nieprzyjaciele i zamordowali. Stało się to 15. Września 1308 r. — Dante poetyzując, wyobraża, że koń zabił Corso kopytami i rzucił trup oszpecony, a duszę powlókł tam, kędy niemasz grzechów odpuszczenia — to jest do Piekła.