Strona:PL Alighieri Boska komedja 784.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Wtem słyszę: „Z mocy ludzkiego rozumu,
Z mocy powagi, która się z nim godzi,
Chowajże miłość najwyższą dla Boga!
Lecz powiedz jeszcze, czy cię inne struny
Ku Niemu ciągną, abyś mi wysłowił,
Jak cię licznemi Miłość zęby gryzie.[1]
Chrystusowego Orła zamiar święty
Nie był mi tajnym, i owszem dostrzegłem
Kędy on przywieść chciał wyznanie moje;
Rzekłem więc znowu: Wszelkie ukąszenia,
Które ku Bogu serce zwracać mogą,
Na Miłość moją składały się wspólnie;
Istnienie bowiem i świata, i moje;
Śmierć, którą poniósł On, by mi dał życie;
To, czego każdy wierny się spodziewa,
Wszystko to, łącznie ze wspomnioną wiedzą,
Mnie wybawiło z morza złej miłości
I na prawdziwej postawiło brzegu.
Kocham ja listki, któremi się zdobi
Wiekuistego ogród Ogrodnika,
O ile dobra sam w nie złożyć raczył.[2]
Skoro umilkłem, najsłodsze się pienie
Rozległo w niebie, a społem z innemi,
Pani ma rzekła: Święty! Święty! Święty!
Jak przy rażącem świetle człek się budzi,
Bo zmysł widzenia bieży na spotkanie
Blasku, co z błony do błony przenika:
A zbudzonego lęka to, co widzi,

  1. T. j. objaśnij mi, jakie masz bodźce do tej miłości.
  2. Wzgląd na stworzenie świata i mnie samego, na śmierć Chrystusa dla zbawienia naszego, na przyobiecane nam Królestwo niebieskie, i nakoniec znajomość filozofji, — oto są bodźce miłości mojej dla Boga. Co się tycze tworów boskich, kocham je o tyle więcej, o ile więcej widzę w nich dobroci nadanej im przez Boga.