W tym to zakresie jest on jakimś swoistym, nieporównanym i, rzec można, jedynym mistrzem, pod którego ręką drobnostki układają się w kszałty nadające całostkom trwałą wartość artystyczną. I w tej też myśli mógł jeszcze Horacy, w pięćset lat o nim powiedzieć:
„Nec si quid olim lusit Anacreon
Delcvit aetas...“ (tego, co niegdyś wyśpiewał Anakreon, wieki nie stłumiły); a krytyka nowszych czasów potwierdziła.
Jako śpiewak wina jest on jednolitym w tem znaczeniu, iż nigdy nie zaprzecza sam sobie; zawsze myśl jego uderzywszy o ten przedmiot, wydaje dźwięki wesołe, pełne ożywienia, podatne do śpiewu i pląsów. Inaczej jest z miłością. Tej i pragnie on, i uskarża się na nią, a skarg znajdujemy nierównie więcej; nigdzie zaś nie zdaje sprawy z tego przeciwieństwa. Raz tylko (p. 53) oświadcza wyraźnie, że przykro jest niekochać, ale i kochać przykro; ale wyrażenie to dotyczy szczególnego wypadku: kiedy miłość sprzeniewierzy się dla pieniędzy. Pośród dziewiętnastu (w zbiorze naszym) pieśni, mających wyłącznie za temat miłoćć, wyróżnić musimy dwie, mianowicie 15 i 16, w których poeta ten, oprócz osłonek odnoszących się do jego czasu i narodowości, stoi na ogólno-ludzkim i konkretnym gruncie uczucia: kocha i miłość swą wyraża tak, jakby się wyrażał człowiek dzisiejszy, podszyty poezją. I on pragnie się
Strona:PL Anakreon.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.