od poetycznej zdolności tłumacza, i jego rozumienia istoty poezyi: porównajmy tylko nasze tłumaczenia Iljady, począwszy od Jacka Przybylskiego... Co tu wreszcie prawić takie komunały! Zasadą najbardziej pobudzającą jest osobista chęć jakiegoś zwolennika, który bez względu na inne okoliczności radby się za pośrednictwem własnej mowy zespolić z duchem ulubionego autora.
Mnie gdyby zapytano, dlaczegom się wziął do tej pracy, po tylu już dokonanych, nie umiałbym podać innej przyczyny nad prostą chęć przyjemnej rozrywki umysłowej... na starość. Nie myślałem poprawiać mych poprzedników, z tego mianowicie powodu żem ich nie znał i z oryginałem nigdy nie porównywał; a jeślim kiedyś przeczytał kilka anakreontyków, mianowicie Naruszewicza i Kochanowskiego, to i zapomniałem jak wyglądały: Skarbka i Kicińskiego nigdy nie miałem w ręku. Dopiero po ukończeniu pracy własnej z niezmierną ciekawością wziąłem się do porównania jej z poprzedniemi, i choć kilku słowy wrażenie me szkicuję.
Kochanowskiego mógłbym wyłączyć, gdyż zrobił bardzo mało, i podług mnie, bardzo źle. Bierze on tylko główne rysy oryginału, ale jako i sam oryginalny twórca, wypełnia je po swojemu, polonizuje, macha na wszystkie strony wyrazami, a nawet imionami własnemi, których tam niema; i obcym mu jest wzgląd na rytm
Strona:PL Anakreon.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.