do powietrza świéżego przyzwyczajać, przez otwieranie coraz dłuższe okna zakratowanego, którego już wreszcie całkiem zamykać nie należy, równie we dnie jak w nocy. Wypuszczać je też na dwór tyle razy, ile pogoda i ciepło tego dozwoli, zaomoczywszy wprzód raz jeszcze nóżki w wódce, przed piérwszém wypuszczeniem ich na wolne powietrze. — Strzedz pilnie należy od deszczu i rosy; jednak jeśliby niepogoda nieprzerwanie trwała, to dopilnowawszy pory kiedy przynajmniéj z wierzchu nie pada, zawsze na dwór, choć na krótko wyganiać trzeba, strzegąc tylko aby do bujnéj trawy nie lazły, boby w niéj zupełnie obmokły, a to im właśnie najbardziej szkodzi. W izbie gdy indyczka zgarnie pod siebie pisklęta, pilnie tego przestrzegać należy, aby w piérwszych przynajmniéj dniach, nie na gołéj siadały ziemi lub posadzce, ale na słomie lub pakułach. — Chcąc indyczęta oddać pod przewodnictwo innéj matki, wsadzić je pod nią trzeba wieczorem przed nocą, aby ich w pociemku nie poznała. Lepiéj jednak aby każda przewodniczka, mniéj niż nadto wiele miała piskląt pod sobą, bo je łatwiéj ogrzewać i okrywać będzie mogła. Indyczka kurczęta nawet przyjmuje.
Starsze nieco indyczęta, to jest trzy lub cztéro-tygodniowe, karmią się trzy razy w dzień, to jest zrana, w południe i w wieczor. Zaraz po oschnięciu rosy wyganiają się na blizkie pole, gdzie po ugorach, wygonach, rowach i zaroślach zbierają sobie na pokarm robaczki i ziarnka nasienne od traw, około południa przed skwarem słonecznym zamykają się się w budce chróścianéj, gdzie się powtórnie karmią, a potém w polu znowu chodzić mogą aż do pory, kiedy rosa padać zaczyna, to jest najdaléj do 4-téj lub 5-téj godziny. Mówi się tu tylko o dniach ciepłych, w słotne zaś i zimne, nie tylko w izbie mają