pywać, zamieszać i dawać naprzemian z innym karmem. Tém bardziéj się tém indyki rozkarmiać będą, jeśli się do téj mieszaniny doda: jaj na twardo ugotowanych i drobno usiekanych. Niektórzy napychają wole indykom grochem rozbrzękłym w słonéj wodzie, ale nie częściéj jednak to powtarzając, aż nim piérwéj zadany zupełnie się strawi. Rozumie się, że wody przytém obficie dawać należy. Wreszcie o utrzymywaniu tuczącego się ptastwa w stanie śpiącym, patrz pod artykułem o gęsiach; ten i do indyków zastosować się może.
We wszystkich chorobach indyków, trzeba naprzód chore od zdrowych odłączyć; bo się łacno jedne od drugich zarażają.
Indyczęta młode, skoro tylko się zachmurzą w jakiémbądź cierpieniu niezrozumiałém, biorą się naprzetak i na nim podkurzają się z pod spodu łupinami od jaj, z których wyszły, a które się na ten koniec starannie w garnku przechowują. Podczas téj kuracyi, młode pisklęta nie wypuszczają się z izby przez dzień cały. Do jadła też dodaje się garść cébuli szczypioru (biorąc jéj tyle na raz na pół kopy indycząt). To się im przez dni 2 daje. Albo też jadło posypywać siarką, biorąc jéj na garniec jadła łyżkę pod strych. Obejrzeć też starannie należy, czy nie mają około kuperku niektórych piór krwią nabiegłych, te wyrwać trzeba. Można też smarować im nozdrza świéżém niesloném masłem, gdyż cierpienia te czasem pochodzą