szy, jako też o opatrzenie dla niego przestronnego i wygodnego schronienia, nie tylko żadnéj dla siebie korzyści nie zabezpiecza, ale całéj okolicy, całemu nawet krajowi szkodzi, zaszczepiając zarody wszelkich chorób i zaraz rogacizny.
Co się rzekło o letniéj paszy, to się ma rozumieć i o zimowym karmie, kto go uszczupla swemu bydłu, w myśli oszczędzenia sobie wydatku, grubo się myli, gdyż większy nierównie koszt wyłożyć mu przyjdzie na zaprowadzenie coraz nowéj obory, niżby był poniósł na porządne utrzymanie téj, którą już na dobréj stopie postawił, a któraby mu sowicie koszt podejmowany wynagradzała. Ale się również myli i ten gospodarz, co nie powiększając, ani ulepszając pastwisk i łąk dla swego bydła, zmniejsza tylko coraz jego liczbę, dla lepszego niby utrzymania swojéj obory. Takowe zmniejszanie stopniowe coraz się bardziéj konieczném stawać musi: mniéj bowiem mając bydła, mniéj też ugnajać swe pole będzie, a to mu coraz mniéj słomy dostarczy. Jakiż wtenczas cel będzie tego mniemanego lepszego utrzymania bydła? zkąd dla niego karm zimowy? zkąd podściełka obfita, coraz świeża? zkąd potém nawóz i urodzaje? zkąd nareszcie dochody?
W wielu już miejscach u nas przyjęty jest zwyczaj zasiewania w polu koniczyny, lucerny, wyki i innych karmowych traw dla bydła; oby wszyscy gospodarze przekonali się o zbawiennéj pomocy tych łąk sztucznych, które dostarczając pożywnego karmu dla krów, nie tylko podwajają przychody z nabiału, ale oraz całego majątku wartość podnoszą, gdyż bezpośrednio wpływają na