néj warzywncéj), tém większą ma dla nich wartość słoma i tém łatwiéj dadzą się prawie zupełnie bez siana przez zimę utrzymać: wyjmując wszakże od tego młode jagnięta i roczniaki, które więcéj i lepszéj potrzebują karmi od starych. W zupełnym wreszcie niedostatku siana, służy jéj bardzo braha, mianowicie część jéj gęsta, poniekąd siano zastąpić zdolna: zawsze jednak (chyba w ostatniéj potrzebie) nie radzę owiec bez siana utrzymywać. Merynosy potrzebują nierównie żyzniéjszéj karmi od naszych krajowych; inaczéj wełny ani tak delikatnéj, ani w takiéj ilości nigdy nie dadzą; a za skępstwo w swém utrzymaniu podwójnie ukarzą gospodarza.
Lepiéj jest dawać owcom słomę prosto z pod cepa, albo w niedostatku młócarni, źmiętą nieco w tarlicach do mięcia lnu używanych, aniżeli w postaci sieczki; gdyż owca jéj nie mogąc z górnego żołądka do pyska dla przeżuwania odrzucać, wielce cierpi na zdrowiu.
Siana zgniłego, zbieranego podczas długiéj słoty, lub z miejsc nizkich, co były przez czas niejaki podczas rostu wodą zalane, nigdy owcom dawać nie należy. Poznać to łatwo po tchłym zapachu i kurzu, jaki przy poruszaniu zwykle wydaje. Od takiego siana niezawodnie owce dostaną motylic, i innych podobnych chorób, i wszystkie wydechną. Jeżeliby zaś w niedostatku innego, takowe koniecznie miało być upotrzebianém, dla odwrócenia szkodliwych jego własności, należy naprzód takowe siano cepami dobrze wybijać, późniéj widłami należycie przetrząść i wytrzepać z kurzu, a jeżeli można, wreszcie soloną wodą skrapiać: mianowicie zaś rozmieszać jeżeli nie z lepszém sianem, to przynajmniéj ze zdrową słomą. Zawsze jednak takowe siano nosi w sobie zaród śmierci dla owiec. Lepiéj więc je upotrzebić dla bydła, a owcom zaś dawać słomę, nieco z ziarnem pomieszaną.