owcy tylko kilku minut potrzeba. Przy obmywaniu wełna nie bierze się pełną garścią, lecz kłaczkami, ile możności najdrobniejszemi, a raczéj wyrzymają się tylko ich końce, gdyż w tych tylko brud się utrzymuje, a w głębi runa wełna zwykle jest czystą, jeśli tylko owca była starannie utrzymaną i od deszczu chronioną. Kiedy się wełna całą garścią zajmuje, wówczas końce włosów wymykają się z pod nacisku i targa się wełna, co nieznośny ból źwierzęciu sprawuje.
A że nie wszystkie owce tym sposobem razem myte być mogą, więc się też one nie razem, ale kolejno pławią, lub też po przepławieniu trzymają w miejscu zagrodzoném i ocienioném, tuż przy saméj pralni, i często się skrapiają za pomocą konwi ogrodowéj, dla tego, aby szczególniéj w czasie upału i wiatru, końce wełny nie wysychały, przez co by nanowo brud do nich przystał, i byłaby większa trudność w wymyciu.
Przełożony owczarz ze swemi pomocnikami przekonywa się o należytém wymyciu każdéj owcy, z czystości wyciśnionéj wełny, która, jeśli się brudną okaże myje się powtórnie. Po czém przepławiają się owce na drugą stronę kanału, gdzie kilku ludzi zmęczone owce na brzeg czysty wysadzają. Przez to pławienie woda przejmuje całe runa, każdy splątany kosmyk znowu się rozwija i całe runo właściwy kształt odzyskuje.
Jeśliby się piérwsze mycie nie udało, powtórnie zaraz po piérwszém przedsięwzięte, zawsze bywa daremném, a to z powodu suchości wełny, która utraciwszy swą tłustść, opiera się wszelkiemu rozpuszczeniu znajdującego się w niéj brudu, i nie piérwiéj jak po 10-ciu albo 14-stu dniach, kiedy wełna znowu naciągnie tłustości, zawsze przy pilném ochranianiu owiec od deszczu i kurzu, lepszego skutku spodziewać się można.