Ta strona została uwierzytelniona.
A w ślad za nimi, przez puszcz obszary
Z dziką ugania rozkoszą,
Aż ujrzał zdala Kafrów osady
I ocean modro-blady...
I słyszał nocą ryk lwa z gęstwiny,
Przeciągłe hyeny wycia,
Hipopotama co łamie trzciny,
Gdy z fal wychodzi ukrycia...
I przeciągają gwary te zmienne
Jak bębnów bicie wojenne.
Bór stutysięcznym swoim językiem
Wolności hasło mu głosił;
Wicher po puszczy przeciągłym rykiem
Wolności okrzyk roznosił,
Aż uśmiech senną twarz opromienia
Na te burzliwe ich pienia.
I już go skwary nie dręczą dzienne,
Dozorcy bicz nie ocuca;
Śmierć oświetliła obrazy senne
A ciało leży bez duszy
Jak rdzawy łańcuch, który duch kruszy
I precz od siebie odrzuca.
Adam Pajgert.