Myśl o nich w mej duszy, co szpera po grobach
Co we łzach się kocha, lubuje w żałobach,
Straszliwe zrodziła pytanie:
Raz jeden tam, w głębi, pod darnią, pod głazem,
Czyż wszystko dla trupa przerywa się razem,
Na wieczneż on pada drzemanie?
Czyż same zewnętrzne, widome oznaki,
Czyż tętno li serca, puls taki lub taki,
Jedynym żywota są świadkiem?
Czyż brak ich jest wszystkiem? Czyż bez nich, mój Boże!
Iskierka uczucia tleć jeszcze nie może,
Gdzieś w głębiach piersiowych, przypadkiem?
Kto powie, pytamy, czy grób jest przystanią,
Gdzie z życia troskami, co serce tu ranią,
Na zawsze się zrywa już zgoła?
Kto powie, kto zgadnie, tak li jest, inaczéj?
I jaki nam mędrzec punkt zgonu oznaczy?
„Tu koniec!“ na pewno zawoła?!
Kto zgadnie, czy w trupie, co znika pod ziemią,
Pierwiastki żywotne ukryte nie drzemią,
By wskrzesnąć za chwilkę, ot — potem?
I słyszeć, mój Boże! (Myśl sama przeraża.)
Jak piasek na trumnę, z motyki grabarza
Z straszliwym upada łoskotem?