Z takiem uczuciem Pigmaliona,
Piastując w łonie wieszczy szał,
Objąłem ongi świat w ramiona
Aż tchnął — i z martwych do mnie wstał.
I dzieląc, dzieląc pełnię życia
Niemowa on, zaszeptał w słuch,
Zrozumiał serca mego bicia,
Odcałowywał jako druh,
Aż pieśń powstała w niebogłosy!
Drzewo tam, kwiecie, strumień z gór,
Bezdusznych nawet głazów stosy,
Odwtórowały raźno w chór.
I ciasne łono w cudzie drgnęło,
Jakoby wszechświat pod niem stękł;
I stań się! wcielać się poczęło
O! w czyn i w słowo, w kształt i w dźwięk!
Póki w pąkowiu świat się płonił,
O jakże wielki oczom lśnił!
Jak zmalał, kiedy się wyłonił
Odłam nijaki z górnych brył.
I młodzian, duszą, sercem całem,
Ukochał krótki życia nów,
Rozgrzany wnętrznych ogniów szałem,
Skrzydlaty złudą wieszczych snów.
Strona:PL Antologia poetów obcych.djvu/156
Ta strona została uwierzytelniona.