Jako woda z swych źródeł podziemnych:
Tak pieśń wieszcza wynika mu z duszy,
Aż ją porwie za sobą i wzruszy
Czucia śpiące w jej głębiach tajemnych.“
Z oczu starca jak światło wypadło,
I strón dźwięki zmieszały się z słowy:
— „Przez szwajcarską dolinę zapadłą.
Możny Graf jechał konno na łowy.
Dzielny koń, niecierpliwym poskokiem,
Sadził w czwał, po nad wzdętym potokiem,
Na dźwięk trąbki już brzmiącej śród boru.
W tem głos dzwonka się rozlał rozłogiem:
Był to kapłan, co szedł z Panem Bogiem,
Poprzedzany przez chłopię od choru.
Rycerz z wiarą i czcią chrześcijańską,
Zskoczył z konia i ugiął kolano,
Wielbiąc Ciało i świętą krew Pańską,
Dla zbawienia naszego wylaną.
Ksiądz tymczasem nad brzegiem strumienia,
Zrzucał obów i zwierzchnie odzienia;
By w bród łatwiej mógł na brzeg przejść drugi.
Bo most woda zerwała przed dobą,
A tam grzesznik złożony chorobą
Czekał jego ostatniej posługi.