Że wrogi na matki błaganie zmiękczeli,
Że życie twe u nich wyprosił płacz mój;
I choćby ci stryczek na szyję włożyli,
I wyrok wypełniać zaczynał już kat:
O nie drżéj! bądź pewny, że w krótce po chwili,
Powrócą ci wolność — otworzą ci świat!“
Graf usnął — i przespał spokojnie noc całą,
I śnił mu się wolny, otwarty dlań świat,
Bo we śnie spostrzegał przez tłum szatę białą,
Gdy stryczek na szyję zakładał mu kat.
I dzwony zajękły, lud skupił się rojny,
I w ciszy na miejsce okrutnych szedł scen;
I grafa już straży otoczył tłum zbrojny
I wiódł go: on wierzył w głos matki i sen.
I mnóstwo go oczu włzawionych żegnało,
I mnóstwo zań dobrych modliło się dusz;
Niewiasty nań kwiaty rzucały nieśmiało,
Za męstwo go wieńcząc ostatni raz już.
Graf na nic nie patrzał, bo w prost na balkonie,
Dla spojrzeń swych ważny, jedyny miał cel:
Tam matka stojąca ukryła twarz w dłonie...
Lecz kolor szat zbawczy, ubrana jest w biel!
I serce grafowskie radośnie zadrgało,
Wszedł śmiało na pomost gdzie z stryczkiem kat stał,