Strona:PL Antologia poetów obcych.djvu/247

Ta strona została uwierzytelniona.

Z uśmiechem hardym przybysz z siedzeniu swego wstał,
Gniew srogi, bohaterski na licach, w oku grał,
Uderzył mieczem o stół, dźwięk jęknął w sklepach sal,
Z dębowych ław bojanie skoczyli wznosząc stal.

— „Teraz ty królu, panie! ślub wyrzec pozwól mi:
Ten Frytjof jest mym druhem, a nawet jednej krwi;
W obronie jego światu całemu wydam bój,
Tak Norno mi dopomóż i dzielny mieczu mój!“

Uśmiechnął się król na to: — „Dość ostry język masz.
Lecz mowa u mnie wolna, jak chce mieć zwyczaj nasz;
Królowo! z win najlepsze w ton puhar hojnie lej,
Śmiem wróżyć, że gość zimę w krainie spędzi mej.“

Królowa, róg ze stołu ujęła w śliczną dłoń,
(Przecudny był to klejnot, zerwany z turzych skroń,
Z toczonych nóg srebrzystych obręcze złote lśnią,
Z nich dziwy przedświatowe w runicznych znakach skrzą.)

Wręczając puhar z winem, schyliła wstydną skroń,
A puhar drżał jej w ręku i oblał nieco dłoń;
Jak łuna zórz wieczornych odbita z lilji tła,
Tak z śnieżnej ręki jej, purpura w kroplach drga.

Wesoło gość róg przyjął, dziękczynny czyniąc ruch,
Dziś róg ten byłby strasznym dla mężów nawet dwóch;