Hej! Któż to taki harny, co, na gęślickach grajęcy,
Popod turnie se idzie w Matki Boskiej dzień święty?
Kapelusik strojony w kostki, rżnięte w Orawie,
Zarzucony na bakier... Cuha biała, jak śnieżne
W dzień zimowy ugory, obramiona dokoła
Wstęgą, jak las zieloną — a pod szyją wyszyta,
— Rzekłbyś — w leśne paprocie — — biała cuha góralska
W pięknym zwisa nieładzie hej! aż po same kolana!...
W blaskach słońca sie iskrzy przepiękna klamra złocona,
Spinająca pod szyją w Dunajcu praną koszulę.
Jeszcze harniej jaśnieją mosiężne, duże guziki.
Które pono zmajstrował kowal Rycerzy Zaśniętych
Drzewiej, w czasach królewskich... w Kościeliskiej Dolinie...
Powybijane na pasie, który mu ściska brzuch,
Jarzą się, iskrzą, błyszczą, jak szkła cudowne na słońcu.
Parzenice i raki i sznur, który znać zdala
(Pewnie we dwaścia złożony, bo śtraśnie bije w me oczy)
Szumnie pysznią się, zdobiąc honorność pięknej urody...
Hej! cóż to za parobek, co, na gęślickach grajęcy,
Popod turnie se idzie, jak zbójnik wycyfrowany?
Strona:PL Antologia współczesnych poetów polskich (1908).djvu/122
Ta strona została skorygowana.
SABAŁOWE WIDZENIE.