Byłeś mi dawniej bożyszczem, o tłumie!
Wiarę mą trawił twój żołądek wraży!
Dziś moja miłość już zgiąć się nie umie,
Na stopniach twoich bezbożnych ołtarzy.
Dziś z resztką siły poszedłem w bluźnierce,
Ma dłoń słabnąca dziś twój bałwan kruszy,
Krwawy molochu, coś pożarł me serce,
Jak wampir wyssał drogi szpik mej duszy!
Królu w łachmanach, siedzący na tronie,
Z którego zdarto bisior i złocenia!
Ogniem zawiści twoje oko płonie,
Chciwość twe usta w wstrętną paszczę zmienia.
Wytrzeszczasz straszne bazyliszka oczy.
Albo je chytrze przysłaniasz obłudą.
Wabiąc zwierzynę, która we krwi broczy,
Pod twym pazurem, pod twą ręką chudą.
Żer w twe koryto ciągle znoszą wieki.
Wnętrzności swoje rzucając pod nogi,
Ty, od nasyceń wieczyście daleki,
Wściekłyś z pragnienia, — jak żbik, z głoduś srogi.
Myśli, uczucia, prorocze ekstazy,
Czystość poświęceń, rycerskie porywy,
Strona:PL Antologia współczesnych poetów polskich (1908).djvu/160
Ta strona została przepisana.
BYŁEŚ MI TŁUMIE BOŻYSZCZEM.