Pójdziem we dwoje...
Na brzegu urwiska
Wiatr brzóz płaczących rozwiane warkocze
Pieszczącą dłonią prostuje i czesze...
Wokół się piętrzą zarośla urocze.
A w nich się ptasząt rozśpiewały rzesze...
Tam ongiś dziewczę, dzisiaj mi z nazwiska
Nawet nieznane, w ramionach mych drżało...
Dziewiczą duszę jego śnieżno-białą
Jak kwiat wiśniowy, wonną, rozkochaną
Ssałem przez usta drżące, koralowe,
Rozkosz w swą duszę wdychałem różaną
Az do omdlenia... Wchodziliśmy w nowe,
Nieznane sercom dziewiczym świątynie...
Pójdziem tam wyczuć z leśnego zakątka
Woń tych całunków — droga to pamiątka...
A ty przebaczysz i mnie i dziewczynie
I wspomnień moich w pierś swą wciągniesz zdroje...
Pójdziem we dwoje!...
Pojdziem we dwoje —
w blask...
U szczytu stoga,
Usypanego królowi w sukmanie,
Ognistą kulę snów moich wywieszę