Ta strona została przepisana.
Takim był on za dni Lecha,
Za Lumirów i Bojanów:
Nieruchoma wiejska strzecha
Nie zna świata huraganów.
Gdzieś na święcie wyły burze.
Świat niejedno stworzył dzieło;
On niezmienny w swej naturze:
Skrzydło dziejów go nietknęło.
Z CYKLU »NA ŚWITEZI«.
Na samym środku fal, gdzie niezgłębiona toń,
Stanęła nasza łódź i wielkiej słucha ciszy —
I wstał towarzysz mój i, w mokrą patrząc błoń,
Okrzyknął w cały głos, czy też go kto usłyszy:
Hej, hej!
Popłynął jego głos — po nocy w ciemny bór —
I odbił się od drzew, od sosen, iw i buków —
I wrócił ku nam znów, w stokrotny wrócił wtór.
Stokrotnym gromem ech i gwarów i rozhuków
Hej, hej!
Z płużyńskich ciemnych puszcz z Świtezi srebrnych fal
Zabrzmiała niegdyś pieśń, skrą bożą rozpalona —