Strona:PL Antologia współczesnych poetów polskich (1908).djvu/243

Ta strona została przepisana.

I rzeźbię kształt człowieka i rozbijam gromem,
Gaszę dzikie pragnienia krwią jego stygmatów;
I pastwiąc się bez końca nad ciałem znikomem,
Mieczem błyskam i trony odzieram z szkarłatów.

Jam jest siła, co tworzy i niszczy wszechwładnie.
Najtajniejszej spowiedzi wszech stworzeń i a słucham.
Bez mej woli z gwiazd żadna z błękitów niespadnie.

Wieki płyną ja wiecznie nowym żarem bucham,
A mędrzec tego świata ni prorok nie zgadnie,
Jakie z jednej iskierki pożary rozdmucham.



MELODYA ZMIERZCHU.

Czemuż, o! czemuż w godzinę wieczora
Na skrzydłach zmierzchu tęsknota przylata?
Czemuż tak smutno wtedy — i myśl chora
Do nieznanego wyrywa się świata?
Mnie się wydaje, że w ową tajemną
Zmierzchów godzinę źrenice rozwarte,
W księgę przeszłości zapatrzone ciemną.
Niejedną życia przebiegają kartę:
I duch w minione wracając koleje.
Łzą żegna każdą rozwianą nadzieję
I nad popiołem współwygasłych zniczy
Z boleścią własne spustoszenia liczy.
I cisza wtedy... lecz tej ciszy skrytość