Pod jednem drzewem niezbadanem,
Zaczarowanem, obłąkanem,
Gdzie każdy liść od marzeń kona,
Nawpół stworzona, wpół wyśniona.
Królewna cudna odpoczywa!
Z skroni jej warkocz wonny spływa,
Spływa i wpływa w alej głębie,
Zwisa na każdej skały zrębie,
Po wszystkich ścieżkach tak się ściele,
Jak czarodziejskie jakieś ziele,
A w górze — srebrem pałająca,
Niewyczerpana głąb’ miesiąca!
Mów mi, królewno moja blada,
W jaki się mrok twój sen zapada?
I z jakich stron twych oczu dale?
I z jakich mórz twych warg korale?
I z jakich piekieł twe warkocze.
Po których drżący teraz kroczę?
I mów mi, w jaką wiodą stronę
Warkocze twoje nieskończone —
Bo mię na wiek, na wiek już cały
Warkocze twoje opętały!
Ach! idźcie wszyscy, idźcie ze mną,
Ku niej — w krainę ponadziemną.
Lecz nic pytajcie mnie (o Boże!
I któż mnie spytać o to może!)
Strona:PL Antologia współczesnych poetów polskich (1908).djvu/254
Ta strona została przepisana.