Zbiły się w mgłę różową, niby rój motyli
Nad kielichem rozwitej lilii cichą nocą.
Niewiadomo skąd przyszły, dokąd idą, poco?
I w dale uleciały z kwiatu, co się chyli.
Zapatrzeni w zjawisko słowa-śmy zgubili
I dusze pozostały w pół myśli otwarte...
A one lecą, lecą, chmur minęły wartę
I za gwiazd srebrnych rojem przepadły od chwili.
Co czynią, czy z otchłani ogromnych na doły
Patrzą i liczą puste trony bóstw i marzeń.
Czy je poznania w niebie wstrzymały anioły.
Czy zetlały w płomiennym wirze przeobrażeń
I drgają teraz w słońca zamienione złoto...
Czy spadną w duszę ciężką, bezsilną tęsknotą?
Wiosna zakwitająca. — Lilia otwiera kielich biały.
Na szarej ziemi błyszczące irysy pozakwitały,
Mienią się sino, jak gwiazdy wiatrem strącone na ziemię.