Wśród huku i świstu, przy oknie zwieszona
Młodziutka turystka przystaje.
O szybę opiera swe wiotkie ramiona —
Na czole zaduma, westchnienie wśród łona,
—A oczy — błękitne dwa raje.
— »Ach, pani! Mgła siwa widnokrąg powleka
Myśl płocha grę marzeń poczyna.
»Pogwarzmy! Bieg zbliża z człowiekiem człowieka...
»Daleko podążasz? Przybywasz z daleka?
Gdzie kraj twój, ziomkowie, rodzina?
»I za czem przebiegasz świat z końca do końca
Wśród życia złudnego poranka?
»Gdzie matka została? Czy łza jej paląca
»Pieścideł fantazyi w serduszku nie zmąca?
A naprzód — czy masz już kochanka?«.
Wśród huku i świstu w pędzącym wagonie
O szyby śmiech dziki potrąca.
Przedemną z mgły postać, purpurą twarz płonie,
Namiętność z brwi strzela, faluje na łonie,
A oczy — to czarne dwa słońca...