Będziesz rozrywał ostrzem groby zadarnione,
Mogiły zapomniane swych młodzieńczych marzeń,
I będziesz napotykał miejsca przeobrażeń,
Święte dni, choć tak ongi w twem sercu przeklnione.
Wszystko porównasz broną w jeden łęg zorany...
Tak chwast rosnący dziko, jak i plon zasiany
Zarówno ostrze myśli twej u świata zetnie.
I obaczysz, że twoje trudy wieloletnie
Próżne są, gdy je zimne doświadczenie zmierzy
Pole daremnych siewów znów odłogiem leży.
I staniesz wobec jesieni żywota
Posępny, jako wobec drzew odartych z liści,
Lub polnego ołtarza, gdy go deszcz oczyści
Z gwiazd, girland papierowych, z iluzyi złota:
Pojrzy na ciebie ikon tak surowy, ii ci
Strach zziębi krew i bezwład członki ci omota —
Tak spojrzy życie bez złud... Przyjdzie-li-ć ochota
Pytać o przyszłość: jakie ci nadzieje ziści?
I gdy tak będziesz trwał, lękowi zdany,
Duszę zwilżać ci będzie mgłą sapiąca słota,
Abyś nie zasechł w skórze, jak smrek nad upłazem.