Te oczy ciche, głębokie, jak morze,
Rozsłoneczniły moją smutną duszę —
Modłę się do nich w zachwycie i skrusze
I znowu w sobie mam królestwo Boże...
Odkąd olśniły moją smutną duszę
Te oczy ciche, głębokie, jak morze...
Te oczy ciche, głębokie, jak morze
Niepostrzeżenie wzięły mnie w niewolę.
Wróżą mi jakąś słoneczniejszą dolę.
Modlę się, tęsknię. Smucę się i trwożę
I kocham kocham za moją niewolę
Te oczy ciche, głębokie, jak morze
Błogosławione niech będą te oczy,
Które mi świecą dziś, jak gwiazdy złote,
Tc sny płomienne, ten obłęd uroczy,
Co moje myśli falą światła mroczy,
Kiedy z urojeń jasne wieńce splotę...
Bo sercu memu odjęły martwotę,
Bo duszę grzeją mi, jak hymn proroczy.
Te oczy ciche, te jasne, te oczy
Błogosławione
Niosą mi życia mojego tęsknotę
I niebo widzę w ich głębi przeźroczej.