Strona:PL Antologia współczesnych poetów polskich (1908).djvu/441

Ta strona została przepisana.

Zatopił mi ją! a mnie porwał i z rykiem tryumfalnych trąb,
Zwyciężonego niósł na barach i z mych wysiłków marnych drwił,
I oszołomion dzikim pędem, zgnębiony, zabaczyłem sił
I zdałem mu się, nawpół czując, jak niesie mię na straszną głąb!

Na morze rzucił mnie! na morze, co jak pustynia leży w krąg.
I myśli, żem się tych obszarów bezkresnych, pustych morza zląkł,
Że będę, łeb ku niebu tężąc, z wściekłości i rozpaczy wył!
Nie będę wył! Na żywioł morza, co taki groźny w koło legł,
Mam — pies potężny — morze mocy, huczące burzą skroś mych żył!
Mnie stanie tchu! i łap mi stanie! i mój jest niewiadomy brzeg!