Strona:PL Antologia współczesnych poetów polskich (1908).djvu/442

Ta strona została przepisana.
NA MORZE!

We własnem swojem dziele: w kaziennym, drętwym śnie
Zaległem nazbyt długo i oto boską burzą
Nawiedzon ze snu wstałem! Jak halny buki gnie,
Wyparłem wrogie dźwierze: o, jakież szczęście wróżą
Mym oczom brzaski świtu! Z za gór me słońce wstanie.
Z mojego wzejdzie Morza, nad moje Turnie i Granie!
Ku Słońcu! ku Górom! ku Morzu!

Wytrysło moje Słońce! opromieniło mnie
I jako młody wicher, obnażon, piękny gonię
Ku Górom, niebaczny Łąk! ku Turniom stopa się pnie!
Hej! za mną ostatni legł Szczyt — przedemną wód mych tonie!
Nie, piersi! zaprzyj dech! Hej skrzydeł! Tam łódź moja czeka
Wysmukła kołysze się, drży! ma serce niewiasty-Człowieka.
Do łodzi! do smukłej łodzi!

Potężne pchnięcie wiosła: i wypłynęła łódź!
Wtóre potężne pchnięcie: i mkniemy w pełne Morze!