Sierpniowa noc rzeźwiąca i chłodna...
nademną blask tarczy księżycowej
kąpie ruń chmur w bieli opalowej,
dla której tłem niebios toń łagodna.
Gdzieniegdzie gwiazd płoną zbladłe oczy —
przyćmił ich moc blask jaźni księżyca,
co płynąc w dół w krąg wszystko przesyca
srebrzystym tchem, w ciszy nocnej mroczy.
I szczyty gór srebrzysty przysłania
tej jaśni pył, gdyby gaza wiotka
i pośród traw lśni ta światłość słodka —
na niej cień drzew ostro się wyłania...
A cisza cisz... li rzeczułki szmery
bez przerwy, wciąż, pełne utęsknienia
tocząc fal blask łożyskiem z kamienia
w srebrzysty głos nucą pieśń zadumy...
A cisza cisz... jednej tylko chaty,
by zaszłe krwią patrzą oczy szklanne — —
może z niej Nędz uściski staranne
jakową z dusz wiodą w tajń Zatraty...