Wzdycha i rzęzi i dziko łomota
A wtedy wszystek mrok ku niebu wyje
Okropne jakieś: »Elejson Kyrie!« —
W kryptach mej duszy płonie lampa złota.
Czasami księżyc przez murów szczeliny
Wśliźnie się martwy, lodowaty, siny;
Czasami puhacz skrzydłem załopota;
Czasem odkruszą się rzeźby obramień.
Posadzki jękną i zadudni kamień —
W kryptach mej duszy płonie lampa złota.
A jednak, jednak! tam, kędyś pod ziemią,
Gdzie dziwnie drogie prochy cicho drzemią,
Ostatkiem oliw i ogarkiem knota
Wieczna ampułka pod zwaloną nawą
Wbita u sklepień dogorywa mgławo —
W kryptach mej duszy płonie lampa złota.
Dniem jasnym płonie, ciemną płonie nocą.
Sama nie wiedząc: dla kogo i poco?
A taka świętość w jej ogniu migota,
Jakby kto w cieniu tych piwnic i pował
Młodość i miłość i szczęście pochował...
W kryptach mej duszy płonie lampa złota.