patrzeć na Ciebie i pod Twoje stopy
za pieśnią rzucać pieśń, jak kwiatów snopy,
i takim hymnem owieńczyć Cię, droga,
aż by z błękitu wyjrzała twarz Boga!
Gdybym tak wierzył... Serce mi się zrywa...
Odwróć odemnie twarz i bądź szczęśliwa!
We śnie widziałem je: z twarzą wybladłą,
Strawione głodu palącą pożogą,
Szły tłumy cieniów w dal bieżącą drogą —
Ponure sennej myśli mej widziadło.
Po zgiętych z pracy barkach, dłoni czarnej,
Poznałem je: to smutne cienie ludzi,
Których do trudu świt półmroczny budzi,
A trudu kres dzwon wieści im cmentarny.
To cienie ludzi, którzy patrząc w słońce.
Modlą się, aby zagasło coprędzej,
Bo tylko senni nie czują kłów nędzy —
I słońcu klną, gdy wita ich wschodzące.
Spytałem cieniów tych: »Dokąd wam droga,
Losów przemocy nieszczęsne ofiary