Strona:PL Antologia współczesnych poetów polskich (1908).djvu/544

Ta strona została przepisana.

moje tatrzańskie idą mgły,
mój rodny wiatr je miecie!
Precz!... Oto na pierś matce syn
położył głowę senną,
a z lodów kryształowe łzy,
płyną na pierś kamienną...

I jedna tylko górska mgła
i ta pierś granitowa
wiedzą, co w mojem sercu drga,
czem płonie moja głowa —
i wie to tylko lity głaz,
granitu te kamienie,
na czem, jak trumny płyta ta
spoczywa me milczenie.



Z VI SERYI »POEZYI«.

Ciche, mistyczne Tatry, owe wieczne głusze
zimowych śnieżnych pustyń, owe zapadliska
niedostępne wśród złomów, gdzie jeden się wciska
mrok i gdzie wicher końcem swych skrzydeł uderza
z głuchym jękiem, jak końskie na polu kopyta,
uderzające w zbroję martwego rycerza:
ty, pustko, w siebie wołasz błędną ludzką duszę...